niedziela, 26 kwietnia 2015

No siema, siema.

Nie, to nie jest rozdział, tylko ogłoszenie!
Więc nie trując dłużej, zawieszam bloga.
Tak, zawieszam bloga, a powody to:
•Nikt nie komentuje :'),
•Dosyć dużo osób pisze mi na asku ( ask.fm/GerardPiquePoland ), że blog jest beznadziejny, a ja nie umiem pisać opowiadań,
•Nikt mnie nie motywuje, do pisania rozdziałów,
To chyba będzie na tyle, nie chcecie opowiadania, to nie będę na siłę dodawać rozdziałów, jeśli nikt nie czyta, ani nikt nie chce :')
Jeśli jednak ktoś chciałby, abym dalej pisała opowiadanie, to niech poprostu zostawi komentarz, bo to ogromna motywacja do mojej dalszej pracy :) Jeśli nikt nie będzie chciał opowiadania, to blog zostanie zawieszony już raczej na zawsze :'(
Dziękuję, jeśli ktoś przeczytał :)

wtorek, 7 kwietnia 2015

14~Mówił ci ktoś kiedyś, że uprzejmość to nie jest twoja mocna strona?

PRZECZYTAJ NOTKĘ NA DOLE, WAŻNE!!!
-To ciekawie co będzie rano.-westchnął.-Jasne, chodź.-kazał mi iść za sobą.
-Ładna kuchnia.
-Mhm, wiem przecież.- podszedł do stołu gdzie stała butelka wody i kilka szklanek. Nalał do jednej ciecz, a następnie podał mi.
-Zaraz się zbier...
-Uważasz ze jestem głupi?
-Tak, a co?
-Oh, nie takiej odpowiedzi oczekiwałem. Nie puszcze cie samej do domu po 1 w nocy. Śpicie dzisiaj u mnie. Wszyscy, a w związku z tym, że mam tylko 3 sypialnie i salon, musimy się jakoś pomieścić.
-Ja śpię z Bru!(proszę bez skojarzeń wszyscy XD)-nawet nie protestowałam,  na pomysł zostania u niego na noc. Nie mam raczej mocniej głowy do alkoholu.
-No nie wiem, nie wiem, została porwana przez Gerarda.-uśmiechnął się szeroko.-Ale wiesz, możesz też spać ze mną...-zaproponował.
-Nadzieja umiera ostatnia.-odstawiłam szklankę na blat stołu.-Gdzie śpię?
-A co już? Dopiero pierwsza, jeszcze wcześ...
-No właśnie dopiero pierwsza, jeszcze wcześnie, wiec mogę iść do domu, prawda?
-Chodź, pokażę Ci gdzie śpisz.-zaprowadził mnie na górę i pokazał jedną z sypialni.
-O nie, to nie tu, tu śpi Alves, radzę nie wchodzić...To tu.-podszedł do innych drzwi i otworzył je.-Proszę, tu możesz spać.-weszłam do pokoju. Stało w nim duże łóżko, po każdej stronie była szafka nocna.-Dobranoc.-uśmiechnął się szeroko i chciał zamknąć drzwi.
-Yyy, Ney, pożyczył byś mi jakąś bluzkę?-zapytałam nieśmiało.
On przytaknął i wszedł w głąb pokoju. Otworzył drzwi "o tam są drzwi..." a moim oczom ukazała się duża i przestronna łazienka. Poszłam tam za nim, jednak nie zauważyłam, jak wychodził z pomieszczenia i poprostu na niego wlazłam. Cofnęłam się do tyłu i prawdopodobnie bym upadła gdyby nie to, że chłopak w porę złapał mnie w talii.
Pierwsze o czym pomyślałam, to to że miał ładne perfumy. Staliśmy kilka centymetrów od siebie.
-Ślicznie się rumienisz.- przybliżył się do mnie, a mnie ogarnął jego ciepły oddech musiał mój policzek i szyję. Przeszedł mnie dreszcz, a w okolicach brzucha poczułam mrowienie. Mocniej objął mnie ręką przysuwając do siebie. Wiedziałam że się uśmiecha; położyłam swoją dłoń na jego ramieniu lekko wbijająć w nie swoje paznokcie, on zaś objął mnie drugą ręką.
-To jak, śpisz ze m...
-O, super tu jest wolny pooo...a jednak nie!-drzwi od pokoju trzasnęły a w pomieszczeniu pojawił się Cesc. Spojżałam na niego, a ten lekko zdezorientowany uśmiechał się do nas.
-Tu jest chyba zajęte, to ja wam nie przeszkadzam, znajdę sobie inny pokój...-odparł z szyderczym uśmiechem. W jednaj chwili wyrwałam się z uścisku Neymara.
-Nie, spoko, ja tu śpię, jak chcesz to możesz ze mną.-posłałam mu szczery uśmiech, a następnie spojżałam na zdezorientowanego Brazylijczyka.-Jeśli w ogóle chcesz...
-Zaraz wracam.-wyszedł z pokoju.
-Ney kochanie, mógłbyś wyjść z pokoju chciałabym się przebrać.-wyjęłam z jego dłoni koszulkę.
Nie usłyszałam jednak odpowiedzi, bo chłopak znów objął mnie w talii.
-Na pewno, chcesz spać z Ceskiem?(tu też bez skojarzeń XD)-jego ręką zjechała w dół i wsunęła się w połowie pod moją spódnicę.
Stałam tam jak słup, nie wiedziałam co mam robić, nie mogłam z siebie wydusić choćby krótkiego słowa. Oddech chłopaka przyspieszył, lecz po chwili pocałował mnie w policzek, rzucił krótkie "Dobranoc" i opuścił pokój.
Dopiero dłuższą chwilę po jego wyjściu ocknęłam się i przebrałam się w bluzkę, wciąż powtarzając w myślach "Nigdy więcej alkoholu..."
Położyłam swój telefon na jednej z szafek nocnych, po czym weszłam pod pościel starając się zasnąć. Dalej bolała mnie głowa, ale ból nie nasilał się tak bardzo jak wcześniej. Nie minęły dwie minuty a do pokoju wszedł Cesc. Postanowiłam udawać, że śpię. Najpierw wszedł do łazienki, wyszedł z niej chwilę później, jednak bez koszulki. Nie żeby mi to przeszkadzało, ale ja przecież śpię, nic nie widziałam hihi...
Chłopak zatrzymał się przy dużym lustrze obok szafy, stał tyłem do mnie.

-Co się tak patrzysz na mnie?-zaśmiał się cicho.-Ja wiem, że jestem cudowny, nie musisz mówić...
-Po to są oczy, żeby się patrzeć.-odparłam.-I to, że jesteś cudowny to są twoje słowa, ty to powiedziałeś, nie ja.
-Co wcale nie znaczy, że tak nie pomyślałaś.-dodał odwracając się w moja stronę.-Prawda?
-Odpieprz się...
-Mówił ci ktoś kiedyś, że uprzejmość to nie jest twoja mocna strona? Zwłaszcza po takiej ilości alkoholu?
Podniosłam się do pozycji siedzącej i zmierzyłam go wzrokiem.
-Ty, mądralo jeden, wypiłam zaledwie...hmm...No dobra, może trochę przesadziłam, ale do odważnych świat należy, a do tego kiedyś trzeba spróbować. Ciekawe ile ty wypiłeś, hmm?
-Ale kochanie ja, jestem już dawno pełnoletni, a ty dopiero za dwa la...
-Półtora roku.-mówiłam sennym głosem,  a za razem patrzyłam jak przemierza pokój i podchodzi do okna od drugiej strony łóżka. Otworzył je, i wyjął z kieszeni spodni paczkę papierosów. Do pomieszczenia wpadło chłodne powietrze, na co szczelniej owinęłam się pościelą. Mężczyzna zapalił papierosa.
-To nie ważne, tak czy siak nie powinnaś.-powiedział i oparł się tyłem o parapet.-Nie idziesz spać? Jak coś mnie tu nie ma.-dodał.
-Jakoś odechciało mi się.-postanowiłam wstać i powdychać trochę świeżego powietrza. "No dobra, wcale nie..."
-Podzielisz się?-zwróciłam się do niego.
-Nie powinnaś.-pouczył mnie, jednak wyciągnął z paczki papierosa i dał mi, razem z zapalniczką. -Dzieci nie powinny palić. Powinnaś teraz siedzieć w domu i spać, a jak nie spać, to oglądać bajki, a nie szlajać się po domówkach.
-Cholera, będziesz mnie teraz uczył jaka powinnam być? -zaczęłam się głośno śmiać.-To ty mnie chyba jeszcze nie znasz...-dodałam rozcierając ramiona.
-Zimno ci.-zabrzmiało to jak stwierdzenie. Podszedł do mnie i przytulił mnie. Moje plecy stykały się z jego umięśnionym torsem. Był zimny, żeby nie powiedzieć lodowaty, jednak w jednej chwili poczułam ogarniające mnie ciepło.  Nad lewym uchem słyszałam jego ciężki oddech. Zaciągnął się i po chwili wypuścił z ust dym, dalej przytulając mnie jedną ręką.
-Od kiedy ty przepraszam, palisz?-zapytałam.
-To samo pytanie.-przerwał i ponownie się wciągnął dym.-Mógłbym zadać tobie.
-Ale ja zapytałam pierwsza...
-Więc pierwsza odpowiesz.
-Alkohol źle na mnie wpływa.-włożyłam papierosa do ust, lecz mężczyzna wyjął mi go i zgniótł na parapecie, po czym wyrzucił za okno.
-Ej no!-podniosłam na niego wzrok i wyrwałam jemu papierosa, dopalając go do końca.
-Złodziejka mała...-zaczął się śmiać.-Patrz.-uniósł palec wskazując przed siebie.-Jaki ładny.
Spojżałam w górę. Wcześniej tego nie zauważyłam, ale księżyc był dzisiaj naprawdę duży.
-O jejku...Przepiękny...-westchnęłam zafascynowana.
-Ty jesteś najpiękniejsza.-przytulił mnie mocno do siebie, jakby bał się tego, że mu ucieknę. Przez koszulkę, czułam jego napinające się mięśnie.- I ślicznie się rumienisz, wiesz?-zachichotał kładąc głowę w zagłębieniu mojej szyi .-Vanessa...
-Hmm?-Spojżałam na jego twarz. Księżyc oswietlał ją w połowie. Wyglądał na niewinnego kilkunastolatka,  czerpiącego przyjemność z każdej chwili w życiu. Podniósł głowę z mojego ramienia i wyswobodził moje ramiona, tak że stał teraz przede mną. Palcem wskazującym uniósł moją twarz tak, że patrzyliśmy sobie w oczy. Uśmiechnął się i przybliżył, następnie lekko całując mnie w usta. Spojżał na mnie, jakby bał się sprzeciwu i odtrącenia. Ja jedynie uśmiechnęłam się, na co on zareagował tym samym. Ponownie mnie pocałował, kładąc za razem dłonie na mojej talii i przysuwając do siebie. Ja oplotłam swoje ręce w okół jego szyi i wspięłam się na palce, by być choć kilka centymetrów wyższa. Ten przejechał językiem po mojej dolnej wardze, a potem lekko ją przygryzł, ja zaś wplotłam swoją prawą dłoń w jego gęste, czarne włosy. Wiedziałam, że robię źle, jednak procenty robią swoje. Po długiej chwili oderwałam się od niego by złapać trochę powietrza.
-Idę spać.-Udałam się w stronę łóżka i weszłam pod kołdrę. On zamknął okno, przeszedł cały pokój, zdjął swoje czarne jeansy i położył się obok mnie. Objął mnie ramieniem, a ja wtuliłam się w niego.
-Dobranoc.
-Dobranoc młoda.-pocałował mnie w czoło. Przez długi czas nie mogłam zasnąć, jednak wreszcie, po dosyć długim czasie odpłynęłam. Obudziłam się jednak dwie godziny później. Ból głowy nie ustal, wręcz był jeszcze silniejszy. Miałam jakiś zły sen, lecz nie pamiętałam dokładnie czego dotyczył. Płakałam też w nocy, bo moja poduszka była mokra, a po policzka ściekały łzy.
-Cholera no...-złapałam się za skronie i zamknęłam oczy. Wolną dłonią przetarłam mokre policzki. Wiem jedynie, że widziałam śmierć. I tyle.
-Vanessa, słońce, co się stało?-Cesc się obudził.
-Nie wstawaj, to tylko zły sen.-odparłam
-Ale jednak płaczesz...-przytulił mnie.-Spokojnie... Co ci się śniło?
-Nie pamiętam.-wtuliłam się mocniej w niego.
-Jestem tu, nie płacz, wszystko jest dobrze.-pogłaskał mnie po włosach.
-Dziękuję Cesc, że przy mnie jesteś...
*
Uhuhuhu przepraszam Was za to ze było tak mało Van & Ney Moments, ale to jeszcze nie koniec opowiadania :3
A no i przepraszam też, że pocałowałam (lol jak to brzmi ahhaha) Vanessę i Cesca :'P
W ogóle to są tu jakieś Firanki Jasia, lub Magcult? :D (takie pytanie z dupy ahha lol)
Dobra teraz ta ważna notka:
1.Musze się was poradzić, czy wolicie rozdziały żeby były długie i ukazywały się do tydzień, czy lepiej, jak będą krótkie i ukazywały się co 3-4 dni? (Wiąże się to to z tym, że opowiadanie albo będzie miało mniej, albo więcej rozdziałów)
2.Czy rozdziały mają mieć tytuły, czy nie? Dotychczas rozdział miał tytuł, czyli np.: "1~Suka" itd. (Chyba wiecie o co chodzi)
Chyba na razie tyle ;)
A co do rozdziału, to liczę na jakieś szczere komentarze ;)
8 komentarzy = next ;)



sobota, 4 kwietnia 2015

13~Moje słoneczko przyszło!

-Oo...-Spojżałam an niego. Płakał, na 100%. Miał opuchnięte oczy i zaczerwienioną twarz. Zrobiło mi się go szkoda, ale niech dojdzie do niego to, że popełnił błąd. Podszedł do mnie, na początku nie patrząc mi w oczy. Próbował odwracać wzrok.
-Przepraszam.-westchnął cicho, a ja tylko przytuliłam go mocno.
-Kocham cie Luke, zawsze jak coś będzie się działo, masz przychodzić i mówić, dobrze?
On jedynie cicho przytaknął.
-Idziesz ze mną i Bru do Neymara? Na 20, wiesz taka mała impreza.
-Raczej nie, jeszcze musze... musze pogadać z Ashtonem.-powiedział i spuścił głowę.
-Tak.-odparłam szybko.-Masz rację, powinieneś. Ale powiedz mi jedno.-Spojżałam na niego, a ten podniósł wzrok.-Co się stało, że tak zareagowałeś na myśl, że niby jestem z Ashtonem? Przecież się przyjaźnicie...
-Tak, przyjaźnimy, ale to już nie jest ten sam Ashton co wcześniej, kiedyś, był miły, pomocny, zawsze się uśmiechał, śmiał i rozbawiał innych. A teraz? Jest cichy i skryty w sobie, a za razem hamski i nieprzewidywalny. Vanessa, obiecaj mi coś...
-Tak?
-Będziesz ostrożna? Proszę. Będziesz na niego uważać?
Zawahałam się na chwilę. Z jednej strony nie mam podstaw by mu nie wierzyć, a on nie ma podstaw by kłamać. A z drugiej strony, pozory mylą, a mój brat to Luke Hemmings. No tak, czy nie?
-Obiecu...
-Vanessa, jestem już!-drzwi się otworzyły ,a do domu wpadła Bruna. -O hej Luke, gdzie Vane... O jesteś!-buzia jej się nie zamykała. I właśnie to było dziwne... Ja jestem cicha i spokojna "sarkazm", a Bru? Cholernie roztrzepana, zawsze uśmiechnięta i gadatliwa. Za to ją kochałam. Przy mnie była sobą, zaś w każdym wywiadzie "przynajmniej w tych które widziałam" była poważna i spokojna. Nie że osoba o dwóch twarzach. Poprostu Bruna wiedziała kiedy ma się wygłupiać, a kiedy być poważna, umiała dostosować swoje emocje i zachowanie do danej sytuacji.
-Jestem, ale... po co ci to wszystko? To zwykła domówka... Żaden wywiad, bankiet czy pokaż mody!
-Oh, zawsze trzeba jakoś wyglądać!-weszła do kuchni i mocno mnie przytuliła.-Do tego...-dodała po chwili.-Po 1 wyjeżdżam za 3 dni. Po 2, mamy niecałe 30 minut na ogarnięcie się.
-Co? Co ty pieprzysz, jakie 30 mi...-Spojżałam na zegarek.- Chodź szybko!-złapałam Brunę za rękę i pociągnęłam wychodząc szybkim krokiem z kuchni. Prawie się przewróciła, na co ja tylko się zaśmiałam. Ale nie ma czasu.
-Jejku, jak to możliwe, że już 19:30. To ile ja byłam z Ashem w Galerii? Aż tak krótko...-pobiegł my do mojego pokoju.
-Co? I mi nie powiedziałaś?- zapytała w drodze.
-Myślałam, że chcesz spędzić trochę czasu z Calumem. Zaraz się rozstaniecie, w tym sensie, że wiesz, on w Australii a ty w Brazylii, nie boisz się takiego związku na odległość? Wiesz jakie on, znaczy jakie oni mają fanki? Widziałam dzisiaj w galerii, niektóre są naprawdę ładne...
-O to się akurat nie martwię, ale to wytłumaczę ci potem, teraz chodź, trzeba się spieszyć!
Otworzyłam szafę.
-Pomóż...-Spojżałam na Bru.
Spojżała przelotne na moją szafę, szybko odwracając wzrok.
-Yyy...Kremowa spódnica ze złotym paskiem, biała bluzka bez rękawów z kołnierzykiem, do tego jakieś delikatne bransoletki i te śliczne buty w koloże spódnicy, wiesz które, te z kokardkami. Włosy polokujesz na końcach, a makijażem zajmę się ja. Ładnie wyglądam?
Spojżałam na nią.
-Jakim cudem ty juz jesteś gotowa?-była ubrana w czerwoną sukienkę z czarnym paskiem.
-Gotowa? To dopiero połowa sukcesu. No szybko przebieraj się, a ja w tym czasie się pomaluję.-uśmiechnęła się, a ja wyjęłam z szafy ubrania które wcześniej mi poleciła. Nie zajęło mi to więcej niż minutę. Poszłam do łazienki, wzięłam lokówkę i podłączyłem ja do kontaktu. W czasie, kiedy ona się nagrzewała, Bruna zrobiła mi makijaż.
Wyglądał całkiem ładnie, no nie mówiąc już o tym, że był zbyt mocny jak na mnie, ale to drobnostka, raz się żyje.
-Wyglądasz zajebiście, jeszcze tylko włosy i git wszystko!-mówiła.
Wzięłam do ręki lokówkę i zaczęłam ogarniać moje włosy. Przez chwilę się zawahałam, czy nie lepiej w moich, prostych. Po chwili namysłu uznałam, że jednak, że zrobię kłosa.
Wyłączyłam lokówkę z kontaktu i zabrałam się za zaplatanie włosów. Gdy skończyłam, przejrzałam się w lustrze.
-Eee... Bru, może zdejmę tę spódnice, źle w niej wyglądam...

-O nie, nie kochana, jedyną osobą, która dzisiaj zdejmie tę spódnicę, będzie Ney, wiec ani mi się waż.- pogroziła mi, a ja zrobiłam minę typu "Zaraz będziesz gryzła ziemię od spodu".
-Co powiedziałaś?
-Żebyś jej nie zdejmo...
-Wcześniej!
-Ty już tam wiesz co...Mrrr.-Roześmiała się.
-Masz szczęście, że Vanessa jest taka miłosierna i nie pieprznie cie poduszką, bo jesteś już gotowa i wyglądasz zbyt zajebiście, żeby to teraz psuć. Ale wiesz , jak wrócimy, możesz się szykować na bitwę!
-Pff i tak wygram! Dobrze, a teraz chodź juz bo się spóźnimy. -powiedziała ostatni raz przeglądając się w lustrze.
Wzięłam telefon, bo tylko to było mi potrzebne. Okazało się, że godzinę temu dostałam wiadomość.

Zapomniałem podać ci adresu, a mieszkam trochę dalej od ciebie, to Gerard po ciebie (albo was) przyjedzie. Przełożyliśmy imprezę na 20:30, wiec Gerard przyjedzie po ciebie, czy tam was o 20:00.         

Nie trudno się było domyślić, że to od Neymara, tylko teraz skąd ten pan ma mój numer telefonu? Dobra mniejsza z tym.
-Chodź, spóźnimy się!
-Gerard po nas przyjedzie, spokojnie, mamy jeszcze 5 minut.-odparłam.
-Weź, to chyba rekord, ogarnąć się w 25 minut i wyglądać tak genialnie!
-Mów o sobie, ja wyglądałabym ładnie, gdyby nie ta spódnica...-powiedziałam schodząc na dół.
-Co ty gadasz, wyglądasz lepiej niż ja.- weszliśmy do salonu. Chciałam jej coś powiedzieć, ale Luke mi przerwał.
-Ooo luju, ale ślicznie wyglądacie...Mogę zazdrościć Calumowi.-spojżał na Bru, a potem przeniósł wzrok na mnie.- No siostra powiem ci, że mogłabyś się tak dla mnie codziennie ubierać.-wyszczerzył się.
-Głupio bym się czuła, ubierać się tak tylko po to by uprawiać tak zwany opierdaling przed telewizorem, no nie powiem, kuszące.-zaczęłam się śmiać. Raz jeszcze spojżałam na siebie.-Bru, proszę, mogę przebrać tę spódnicę?
-Nigdy w życiu, Luke, prawda, że wygląda perfekcyjnie?
-Szczerze?-spojżał na mnie.-Gdybyś nie była moją siostrą, przepieprzył bym cię tu i teraz.-powiedział od tak.-Ale niestety nie mogę, wiec pozostawię to... Albo Ashtonowi, albo Neymarowi.
Nie wiedziałam co mam powiedzieć. Jedyne o czym pomyślałam, to "z kim ja żyję...", bo moje rozmyślania i plany zemsty przerwał dzwonek. Poszłam otworzyć. Przed drzwiami stał Gerard.
-O cholera... Znaczy witam panią.-stał przed tymi drzwiami i patrzył na mnie z uśmiechem.
-Coś się stało? Nie wiem, mam coś na twarzy? Wejdź.-przepuściłam go w drzwiach, a ten wszedł do domu.
-Co ty, wyglądasz ślicznie, a nawet to mało powiedziane...
-Dziękuję, poczekasz chwilkę, jeszcze nie skończyłyśmy, dosłownie dwie minuty.
-No właśnie, chciałbym poznać twoją, zapewne śliczną przyjaciółkę.-uśmiechnął się.
-A mnie się wydawało, że się znamy...-z salonu wyszła Bruna. Gerard spojżał na nie i zaniemówił, jednocześnie szeroko się uśmiechając.
-Ale...To wy się... Ale jak to...Wy...-patrzył to na nią to na mnie.
-No jak widać.-powiedziała także z uśmiechem na twarzy.- Nie przywitasz się nawet?
-Oh, chodź tu!-podszedł do niej mocno tuląc do siebie. -Jak ja się stęskniłem za tobą...-po dłuższej chwili ją puścił.
-Dobra, Bru wkładaj buty i możemy jechać.-Sięgnęłam po swoje i ubrałam je. Ona zaś, włożyła czarne szpilki. Oznajmiłam, że możemy iść, po czym już chcieliśmy opuścić dom, jednak Luke mnie cofnął.
-A z bratem to się nie pożegnasz? Taka z ciebie siostra, pff...
Podeszłam do niego i dałam buziaka w policzek.
-Nie rozwalcie domu.
-Ja o niczym nie wiem...
-Przecież, to logiczne, że pod moją nieobecność zaprosisz małpki do domu...
-No dobra, postaram się, żeby było w miarę czysto.-zaśmiał się głośno.-O której wracasz?
-Nie wiem, późno.-powiedziałam i razem z Bru i Gerardem wyszliśmy z domu.
*
-No to jesteśmy!-powiedział Gerard po podróży, która zajęła nam dosłownie 10 minut. Cały czas gadaliśmy i się śmialiśmy.
Wysiadam z samochodu. No nie powiem, Ney ma fajny dom.
-Zapraszam panie, tylko ostrzegam.-poszliśmy za Gerardem pod drzwi.-Nie zdziwcie się, jak chłopcy dostaną zawału na wasz widok, bo wyglądacie jak milion dolarów.
-Nie przesadzasz?
-Ani trochę.-powiedział szczerze i naciskał klamkę, wypuszczając nas do domu.
-Jesteśmy!-krzyknął mi tuż nad uchem.
-No wreszcie, dłużej się nie dało?-pojawił się w drzwiach.-Już wszy...Bruna? Co ty tu robisz?
-Przecież mówiłam, że będę z przyjaciółką.
-Ale...nie spodziewałem się.-spojżał na nią. Dawno Cię nie widziałem.-podszedł do niej i przytulił. Ta na początku tego nie odwzajemniła, jednak po chwili oplotła swoje ręce wokół niego. Ja w tym czasie weszłam do salonu.
-Witam kolegów.-podniosłam lekko głos, bo jednak trudne ich wszystkich przekrzyczeć. Nagle wszystkie pary oczu zwróciły się na mnie.
-Moje słoneczko przyszło!-wrzasnął Cesc i przeskakując sofę, w ułamku sekundy znalazł się obok mnie, czyli na mnie. Dostałam od niego buzi w policzek, a następnie zostałam siłą zaciągnięta (oczywiście przez Cesca) do stolika, gdzie siedziała większość, no oprócz Marca i Daniego, którzy grali w fifę.
-Czego się królewna napije? -zapytał siadając na sofie.
-A ja gdzie?
Ten jedynie poklepał swoje kolana. Spojżałam na niego krzywo, a ten tylko uśmiechnął się szeroko.
-To ja już wolę na podłodze.-westchnęłam, chcąc odejść, ale poczułam czyjeś ręce na biodrach, a chwilę później poleciałam do tyłu.
-No widzisz, już masz gdzie siedzieć.-oplótł swoje ręce wokół mojej talii.-To na co masz ochotę?
-Na razie dziękuję.
-Gramy w butelkę!-do salonu wpadł Gerard drąc się przy tym.
-O nie, znowu? Nie możemy w coś innego?-protestowałam.
-Ja tez jestem za czym innym, zawsze gramy w butelkę.-poparł mnie Marc.
-To w rozbieranego!-krzyknął Neymar, na co kilka osób wybuchnęło śmiechem.
-No jasne, jasne...-mruknęłam cicho.
*
-Vanessa, zagrasz?-zwrócił się do mnie Marc. Chodziło oczywiście o Fifę.
-Niee, raczej n-nie... Jakbym um-miala to bym zagrała, n-no, ale wiesz, nie umiem.
-Vanesska chyba za dużo wypiła...-powiedział Neymar ze śmiechem.
-Ja? Co ty gadasz, nigdy w życiu nie piłam. Przecież jestem jeszcze dzieckiem, nie mogę.-Starałam się mówić poważnym i stanowczy tonem. Spojżałam na zegarek: 01:14. Powinnam się już zbierać.
-Ney?
-Tak?
-Mogłabym dostać trochę wody? Boli mnie głowa...
*
Siemaneczko ziomeczki!
A jednak w tym rozdziale nie zmieściło mi się juz "Vanessa & Ney Moments", wiec resztę przekopiowałam do rozdziału 14 :3 Wiem, teraz opowiadanie jest cholernie nudne, ale chcę jakoś rozwinąć to ff, a nie, że wszystko na raz :3 Musicie uzbroić się w cierpliwość, bo kolejne rozdziały czekają :3 Trochę je pomodyfikowałam, ale wszystko jest git majonez, nawet lepiej :)
No to 8 komentarzy = next ;)