sobota, 4 kwietnia 2015

13~Moje słoneczko przyszło!

-Oo...-Spojżałam an niego. Płakał, na 100%. Miał opuchnięte oczy i zaczerwienioną twarz. Zrobiło mi się go szkoda, ale niech dojdzie do niego to, że popełnił błąd. Podszedł do mnie, na początku nie patrząc mi w oczy. Próbował odwracać wzrok.
-Przepraszam.-westchnął cicho, a ja tylko przytuliłam go mocno.
-Kocham cie Luke, zawsze jak coś będzie się działo, masz przychodzić i mówić, dobrze?
On jedynie cicho przytaknął.
-Idziesz ze mną i Bru do Neymara? Na 20, wiesz taka mała impreza.
-Raczej nie, jeszcze musze... musze pogadać z Ashtonem.-powiedział i spuścił głowę.
-Tak.-odparłam szybko.-Masz rację, powinieneś. Ale powiedz mi jedno.-Spojżałam na niego, a ten podniósł wzrok.-Co się stało, że tak zareagowałeś na myśl, że niby jestem z Ashtonem? Przecież się przyjaźnicie...
-Tak, przyjaźnimy, ale to już nie jest ten sam Ashton co wcześniej, kiedyś, był miły, pomocny, zawsze się uśmiechał, śmiał i rozbawiał innych. A teraz? Jest cichy i skryty w sobie, a za razem hamski i nieprzewidywalny. Vanessa, obiecaj mi coś...
-Tak?
-Będziesz ostrożna? Proszę. Będziesz na niego uważać?
Zawahałam się na chwilę. Z jednej strony nie mam podstaw by mu nie wierzyć, a on nie ma podstaw by kłamać. A z drugiej strony, pozory mylą, a mój brat to Luke Hemmings. No tak, czy nie?
-Obiecu...
-Vanessa, jestem już!-drzwi się otworzyły ,a do domu wpadła Bruna. -O hej Luke, gdzie Vane... O jesteś!-buzia jej się nie zamykała. I właśnie to było dziwne... Ja jestem cicha i spokojna "sarkazm", a Bru? Cholernie roztrzepana, zawsze uśmiechnięta i gadatliwa. Za to ją kochałam. Przy mnie była sobą, zaś w każdym wywiadzie "przynajmniej w tych które widziałam" była poważna i spokojna. Nie że osoba o dwóch twarzach. Poprostu Bruna wiedziała kiedy ma się wygłupiać, a kiedy być poważna, umiała dostosować swoje emocje i zachowanie do danej sytuacji.
-Jestem, ale... po co ci to wszystko? To zwykła domówka... Żaden wywiad, bankiet czy pokaż mody!
-Oh, zawsze trzeba jakoś wyglądać!-weszła do kuchni i mocno mnie przytuliła.-Do tego...-dodała po chwili.-Po 1 wyjeżdżam za 3 dni. Po 2, mamy niecałe 30 minut na ogarnięcie się.
-Co? Co ty pieprzysz, jakie 30 mi...-Spojżałam na zegarek.- Chodź szybko!-złapałam Brunę za rękę i pociągnęłam wychodząc szybkim krokiem z kuchni. Prawie się przewróciła, na co ja tylko się zaśmiałam. Ale nie ma czasu.
-Jejku, jak to możliwe, że już 19:30. To ile ja byłam z Ashem w Galerii? Aż tak krótko...-pobiegł my do mojego pokoju.
-Co? I mi nie powiedziałaś?- zapytała w drodze.
-Myślałam, że chcesz spędzić trochę czasu z Calumem. Zaraz się rozstaniecie, w tym sensie, że wiesz, on w Australii a ty w Brazylii, nie boisz się takiego związku na odległość? Wiesz jakie on, znaczy jakie oni mają fanki? Widziałam dzisiaj w galerii, niektóre są naprawdę ładne...
-O to się akurat nie martwię, ale to wytłumaczę ci potem, teraz chodź, trzeba się spieszyć!
Otworzyłam szafę.
-Pomóż...-Spojżałam na Bru.
Spojżała przelotne na moją szafę, szybko odwracając wzrok.
-Yyy...Kremowa spódnica ze złotym paskiem, biała bluzka bez rękawów z kołnierzykiem, do tego jakieś delikatne bransoletki i te śliczne buty w koloże spódnicy, wiesz które, te z kokardkami. Włosy polokujesz na końcach, a makijażem zajmę się ja. Ładnie wyglądam?
Spojżałam na nią.
-Jakim cudem ty juz jesteś gotowa?-była ubrana w czerwoną sukienkę z czarnym paskiem.
-Gotowa? To dopiero połowa sukcesu. No szybko przebieraj się, a ja w tym czasie się pomaluję.-uśmiechnęła się, a ja wyjęłam z szafy ubrania które wcześniej mi poleciła. Nie zajęło mi to więcej niż minutę. Poszłam do łazienki, wzięłam lokówkę i podłączyłem ja do kontaktu. W czasie, kiedy ona się nagrzewała, Bruna zrobiła mi makijaż.
Wyglądał całkiem ładnie, no nie mówiąc już o tym, że był zbyt mocny jak na mnie, ale to drobnostka, raz się żyje.
-Wyglądasz zajebiście, jeszcze tylko włosy i git wszystko!-mówiła.
Wzięłam do ręki lokówkę i zaczęłam ogarniać moje włosy. Przez chwilę się zawahałam, czy nie lepiej w moich, prostych. Po chwili namysłu uznałam, że jednak, że zrobię kłosa.
Wyłączyłam lokówkę z kontaktu i zabrałam się za zaplatanie włosów. Gdy skończyłam, przejrzałam się w lustrze.
-Eee... Bru, może zdejmę tę spódnice, źle w niej wyglądam...

-O nie, nie kochana, jedyną osobą, która dzisiaj zdejmie tę spódnicę, będzie Ney, wiec ani mi się waż.- pogroziła mi, a ja zrobiłam minę typu "Zaraz będziesz gryzła ziemię od spodu".
-Co powiedziałaś?
-Żebyś jej nie zdejmo...
-Wcześniej!
-Ty już tam wiesz co...Mrrr.-Roześmiała się.
-Masz szczęście, że Vanessa jest taka miłosierna i nie pieprznie cie poduszką, bo jesteś już gotowa i wyglądasz zbyt zajebiście, żeby to teraz psuć. Ale wiesz , jak wrócimy, możesz się szykować na bitwę!
-Pff i tak wygram! Dobrze, a teraz chodź juz bo się spóźnimy. -powiedziała ostatni raz przeglądając się w lustrze.
Wzięłam telefon, bo tylko to było mi potrzebne. Okazało się, że godzinę temu dostałam wiadomość.

Zapomniałem podać ci adresu, a mieszkam trochę dalej od ciebie, to Gerard po ciebie (albo was) przyjedzie. Przełożyliśmy imprezę na 20:30, wiec Gerard przyjedzie po ciebie, czy tam was o 20:00.         

Nie trudno się było domyślić, że to od Neymara, tylko teraz skąd ten pan ma mój numer telefonu? Dobra mniejsza z tym.
-Chodź, spóźnimy się!
-Gerard po nas przyjedzie, spokojnie, mamy jeszcze 5 minut.-odparłam.
-Weź, to chyba rekord, ogarnąć się w 25 minut i wyglądać tak genialnie!
-Mów o sobie, ja wyglądałabym ładnie, gdyby nie ta spódnica...-powiedziałam schodząc na dół.
-Co ty gadasz, wyglądasz lepiej niż ja.- weszliśmy do salonu. Chciałam jej coś powiedzieć, ale Luke mi przerwał.
-Ooo luju, ale ślicznie wyglądacie...Mogę zazdrościć Calumowi.-spojżał na Bru, a potem przeniósł wzrok na mnie.- No siostra powiem ci, że mogłabyś się tak dla mnie codziennie ubierać.-wyszczerzył się.
-Głupio bym się czuła, ubierać się tak tylko po to by uprawiać tak zwany opierdaling przed telewizorem, no nie powiem, kuszące.-zaczęłam się śmiać. Raz jeszcze spojżałam na siebie.-Bru, proszę, mogę przebrać tę spódnicę?
-Nigdy w życiu, Luke, prawda, że wygląda perfekcyjnie?
-Szczerze?-spojżał na mnie.-Gdybyś nie była moją siostrą, przepieprzył bym cię tu i teraz.-powiedział od tak.-Ale niestety nie mogę, wiec pozostawię to... Albo Ashtonowi, albo Neymarowi.
Nie wiedziałam co mam powiedzieć. Jedyne o czym pomyślałam, to "z kim ja żyję...", bo moje rozmyślania i plany zemsty przerwał dzwonek. Poszłam otworzyć. Przed drzwiami stał Gerard.
-O cholera... Znaczy witam panią.-stał przed tymi drzwiami i patrzył na mnie z uśmiechem.
-Coś się stało? Nie wiem, mam coś na twarzy? Wejdź.-przepuściłam go w drzwiach, a ten wszedł do domu.
-Co ty, wyglądasz ślicznie, a nawet to mało powiedziane...
-Dziękuję, poczekasz chwilkę, jeszcze nie skończyłyśmy, dosłownie dwie minuty.
-No właśnie, chciałbym poznać twoją, zapewne śliczną przyjaciółkę.-uśmiechnął się.
-A mnie się wydawało, że się znamy...-z salonu wyszła Bruna. Gerard spojżał na nie i zaniemówił, jednocześnie szeroko się uśmiechając.
-Ale...To wy się... Ale jak to...Wy...-patrzył to na nią to na mnie.
-No jak widać.-powiedziała także z uśmiechem na twarzy.- Nie przywitasz się nawet?
-Oh, chodź tu!-podszedł do niej mocno tuląc do siebie. -Jak ja się stęskniłem za tobą...-po dłuższej chwili ją puścił.
-Dobra, Bru wkładaj buty i możemy jechać.-Sięgnęłam po swoje i ubrałam je. Ona zaś, włożyła czarne szpilki. Oznajmiłam, że możemy iść, po czym już chcieliśmy opuścić dom, jednak Luke mnie cofnął.
-A z bratem to się nie pożegnasz? Taka z ciebie siostra, pff...
Podeszłam do niego i dałam buziaka w policzek.
-Nie rozwalcie domu.
-Ja o niczym nie wiem...
-Przecież, to logiczne, że pod moją nieobecność zaprosisz małpki do domu...
-No dobra, postaram się, żeby było w miarę czysto.-zaśmiał się głośno.-O której wracasz?
-Nie wiem, późno.-powiedziałam i razem z Bru i Gerardem wyszliśmy z domu.
*
-No to jesteśmy!-powiedział Gerard po podróży, która zajęła nam dosłownie 10 minut. Cały czas gadaliśmy i się śmialiśmy.
Wysiadam z samochodu. No nie powiem, Ney ma fajny dom.
-Zapraszam panie, tylko ostrzegam.-poszliśmy za Gerardem pod drzwi.-Nie zdziwcie się, jak chłopcy dostaną zawału na wasz widok, bo wyglądacie jak milion dolarów.
-Nie przesadzasz?
-Ani trochę.-powiedział szczerze i naciskał klamkę, wypuszczając nas do domu.
-Jesteśmy!-krzyknął mi tuż nad uchem.
-No wreszcie, dłużej się nie dało?-pojawił się w drzwiach.-Już wszy...Bruna? Co ty tu robisz?
-Przecież mówiłam, że będę z przyjaciółką.
-Ale...nie spodziewałem się.-spojżał na nią. Dawno Cię nie widziałem.-podszedł do niej i przytulił. Ta na początku tego nie odwzajemniła, jednak po chwili oplotła swoje ręce wokół niego. Ja w tym czasie weszłam do salonu.
-Witam kolegów.-podniosłam lekko głos, bo jednak trudne ich wszystkich przekrzyczeć. Nagle wszystkie pary oczu zwróciły się na mnie.
-Moje słoneczko przyszło!-wrzasnął Cesc i przeskakując sofę, w ułamku sekundy znalazł się obok mnie, czyli na mnie. Dostałam od niego buzi w policzek, a następnie zostałam siłą zaciągnięta (oczywiście przez Cesca) do stolika, gdzie siedziała większość, no oprócz Marca i Daniego, którzy grali w fifę.
-Czego się królewna napije? -zapytał siadając na sofie.
-A ja gdzie?
Ten jedynie poklepał swoje kolana. Spojżałam na niego krzywo, a ten tylko uśmiechnął się szeroko.
-To ja już wolę na podłodze.-westchnęłam, chcąc odejść, ale poczułam czyjeś ręce na biodrach, a chwilę później poleciałam do tyłu.
-No widzisz, już masz gdzie siedzieć.-oplótł swoje ręce wokół mojej talii.-To na co masz ochotę?
-Na razie dziękuję.
-Gramy w butelkę!-do salonu wpadł Gerard drąc się przy tym.
-O nie, znowu? Nie możemy w coś innego?-protestowałam.
-Ja tez jestem za czym innym, zawsze gramy w butelkę.-poparł mnie Marc.
-To w rozbieranego!-krzyknął Neymar, na co kilka osób wybuchnęło śmiechem.
-No jasne, jasne...-mruknęłam cicho.
*
-Vanessa, zagrasz?-zwrócił się do mnie Marc. Chodziło oczywiście o Fifę.
-Niee, raczej n-nie... Jakbym um-miala to bym zagrała, n-no, ale wiesz, nie umiem.
-Vanesska chyba za dużo wypiła...-powiedział Neymar ze śmiechem.
-Ja? Co ty gadasz, nigdy w życiu nie piłam. Przecież jestem jeszcze dzieckiem, nie mogę.-Starałam się mówić poważnym i stanowczy tonem. Spojżałam na zegarek: 01:14. Powinnam się już zbierać.
-Ney?
-Tak?
-Mogłabym dostać trochę wody? Boli mnie głowa...
*
Siemaneczko ziomeczki!
A jednak w tym rozdziale nie zmieściło mi się juz "Vanessa & Ney Moments", wiec resztę przekopiowałam do rozdziału 14 :3 Wiem, teraz opowiadanie jest cholernie nudne, ale chcę jakoś rozwinąć to ff, a nie, że wszystko na raz :3 Musicie uzbroić się w cierpliwość, bo kolejne rozdziały czekają :3 Trochę je pomodyfikowałam, ale wszystko jest git majonez, nawet lepiej :)
No to 8 komentarzy = next ;)


7 komentarzy:

  1. Kochana!!!!! Ja chcę już te Vanessa&Ney moments!!! :D Nie mogę się doczekać! Aż mnie skręca z ciekawości <3 Czekam i obym nie musiała czekać długo. CUDEŃKO ;*

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja też chcę Van Ney ;) ale się Cesca. Że coś namiesza xd ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Uhuhuhuuu *-* czekam na kolejny :)

    OdpowiedzUsuń
  4. O matko, boje się, że Cesc coś namiesza i to bardzo... Ale to ty piszesz opowiadanie, i nie ważne czy Fabsiu będzie tym złym czy nie, to i tak wszystko perfect ♡
    Ej serio się boje :D Mam nadzieje, ze nie zrobisz tego Neyowi i nie zeswatasz Cesca z Van... Chociaż, pasowali by do siebie ;)
    Czekam na nexta, dodawaj szybko, bo nie wiem co zrobię jak nie dodasz :'/ Jutro ma być tu rozdział! :D Kocham i czekam niecierpliwie! ♡♡♡

    OdpowiedzUsuń
  5. Genialny *,* czekam na next :D

    OdpowiedzUsuń
  6. ja chcę kolejny :/

    OdpowiedzUsuń
  7. Super! Masz ogromny talent dziewczyno, gratulacje! Rozdział boski, nie umiem się doczekać kolejnego. Weny!! ;* /V

    OdpowiedzUsuń