-No czy ty po ludzku nie rozumiesz, co ja do ciebie mówię, naprawdę!-wydałam się na chłopaka, który jakby nie wiedział, że ma spać na ziemi, wtrynił się na moje łóżko. No czy ja mam po Chińsku mówić?!
-Ale ja tylko pilnowałem ci wyrka, a ty od razu na mnie krzyczysz.-westchnął i ani myślał o przeniesieniu się na podłogę
-Bo mi się nie chce z powrotem zapieprzać do domu, jeszcze z buta, a mieszkam daleko.
-Fascynujące...
-A może obejrzymy jakiś film!-wrzasnął chłopak i skoczył na łóżku.
-Wiesz która jest godzina?!
-Zaraz ci powiem.-spojżał w telefon.-Jest 0:28.-uśmiechnął się, chyba nie rozumiejąc sarkazmu w moim "pytaniu".
-Istny debil.-westchnęłam.
-To co oglądamy?-całkowicie zbył moje pytanie.
-Nie wiem jak ty, ale ja mam zamiar obejrzeć ciemność...śpiąc.
-Oh Vanessa, przesadzasz, jeszcze młoda godzina, no nie daj się prosić!-krzyknął.
Czy ten człowiek nie ma umiaru?!
-Oh, no dobrze, to niech Królewicz Neymar wybierze jakiś film, a ja idę po popcorn.
-Uważaj, bo będziesz gruba...-powiedział cicho, jednak na tyle głośno, że ja słyszałam.
-Nie dla mnie, tylko dla ciebie czopku. Ja w przeciwieństwie do niektórych, dbam o siebie i nie jem po 19.-powiedziałam i udałam się do kuchni. Miałam cichą nadzieję, że Neymar wybierze jakiś ciekawy film, nie żaden romans czy dramat. Popcorn zrobił się dość szybko i już 5 minut później otwierałam drzwi od swojego pokoju.
To co tam zobaczyłam przeszło moje najśmielsze oczekiwania, nagle zaczęłam się śmiać jak jakaś debilka, a chłopak spojżał na mnie z miną typu "Wtf?!"
-Co ty do jasnej cholery zrobiłeś z moim łóżkiem?!-zaczęłam krzyczeć przez śmiech.
Wyglądało to jak taki mały fort; poduszki były postawione jak ściany, na nich kołdra i koce. Kilka moich pluszaków z którymi zwykle spałam (i o których nikt nie miał wiedzieć) siedziały po bokach. Wyglądało to przekomicznie.
-Wybrałem nam film.-zbył mnie, na co tylko westchnęłam.
-To pochwal się jaki.
-Taki cudowny film, który na pewno ci się spodoba."Efekt Motyla".
-Podobno fajny...-westchnęłam i usiadłam na łóżku, a Brazylijczyk włączył film.
-A gdzie mój popcorn?-zapytał.
-A proszę bardzo.-podałam mu miskę.-Udław się.
-Oh dziękuję, jaka ty miła jesteś.
-Wiem o tym, dla ciebie wyjątkowo bardzo.-rzuciłam i skupiłam się na filmie.
Skończył się , a ja nadal płakałam.
-No nie płacz, nie fajnie tak płakać.-powiedział Neymar.
-Ten film był zajebisty.-westchnęłam.
-E tam, znam go na pamięć.-powiedział w ogóle nie zainteresowany.
-Słucham?! To po co chciałeś go oglądać?
Ten lekko się zmieszał.
-No bo, y ten...Bo fajny.-wzruszył ramionami.
Spojżałam na zegarek, była prawie 4 rano. Nie no super poprostu...
Położyłam się na własnym łóżku (juz uporządkowanym) i przykryłam kołdrą.
Po jakiejś dłuższej chwili, materac po mojej prawej stronie ugiął się pod jakimś ciężarem.
Odwróciłam głowę i zobaczyłam jego. Leżał z telefonem w ręce i w ogóle nie zwracał na mnie uwagi.
-Księciuniu chyba się zapomniał.-powiedziałam dosyć głośno.
-Na podłodze jest cholernie zimno, więc uznałem, że nie ma po co marnować wolnego kawałka łóżka.-wyszczerzył się ukazując dwa rzędy białych zębów.
-Może jeszcze poematy zaczniesz pisać, bardziej skomplikowanymi sło...-przerwałam, słysząc, że coś tłucze się o okno. Deszcz, i to dość mocny. Jeszcze by burzy brakowało...-Nie ważne. Dobranoc.-przytuliłam się do poduszki i gdzieś tam w duchu modliłam się żeby tylko nie zaczęło grzmieć.
-Ale wiesz, ja zwykle jak idę spać, to muszę się do czegoś przytulić...
-A poduszki ma?-zapytałam podnosząc głowę, jednak chwilę potem gorzko tego pożałowałam, bo zagrzmiało cholernie głośno. Szybko schowałam głowę w poduszkę.
-Aaaaa, ja już rozumiem. Dzidziuś Van boi się burzy.-Neymar zaczął się śmiać.
-Ja boje się burzy?! Ja?-znowu podniosłam głowę, zaraz chowając ją w poduszce.
-Chodź tu do mnie i się nie bój.-powiedział cicho chłopak przysuwając się do mnie i przytulając mnie.
-Rozpędziłeś się chyba za bardzo. Cenie sobie przestrzeń osobistą. -odsunąłam się od niego najdalej jak tylko mogłam. Czułam jego wzrok na swoich plecach.
Nie minęło nawet 5 minut, a na dworzu było istne piekło. Naprawdę się bałam, ale jakoś nie chciałam mu tego pokazać.
-Neymar, śpisz?-zapytałam szeptem.
-Nie.-odpowiedział tak samo cicho.
Odwróciłam się przodem do niego, zarazem przysuwając, po czym wtuliłam w jego ciepły tors.
-Jeszcze przed chwilą mówiłaś, że cenisz sobie swoją przestrzeń osobistą.-zaśmiał się cicho.
-Nie gadaj tyle, tylko mnie przytul idioto...
Weszłam do salonu. Na kanapie siedział Luke, obok niego Miley, a przy ścianie stał mężczyzna, był może kilka centymetrów niższy od Luke'a, i dosyć dobrze zbudowany.
-Dzień dobry. Miley, kto to jest?-od razu padło moje pytanie.
-Kochanie, to jest Johnny...
-No dobrze, ale kim... Kim pan jest?-zwróciłam się do mężczyzny. Na pierwszy rzut oka wyglądał dość przyjacielsko.
-Myślę, że lepiej zrozumiesz jak wytłumaczy ci to Miley.-odparł wolnym i monotonnym głosem. Spojżałam na kobietę.
-Więc może od razu powiem, że to co usłyszysz dosyć cie zdziwi. No więc okazało się, że nie byłam tylko ja i twoja mama.-westchnęła i zaczęła bawić się swoimi palcami.
-Jak mam to rozumieć?-powiedziałam zdenerwowana. Zaraz miało się okazać, że ten pan to mój wujek? Brat mojej mamy i cioci, o którym nie nie wiedział? I pojawia się tak nagle po tylu latach?
-Johnny to brat mój, jak i twojej matki...
-Dlaczego my nic o Panu nie wiedzieliśmy?
-Ja o was też nic wiedziałem.-odparł tym samy monotonnym głosem co wcześniej
Zapadła cisza. Nie ta cisza, która wciska człowieka w krzesło, i zaznacza paznokciami mocne okręgi na dłoni, nie ta cisza. Tylko ta, która zwykle zapada po śmierci ukochanej osoby, gdzieś tam w środku połączona z żalem, smutkiem i płaczem.
-Dajcie mi czas...-powiedziałam i wyszłam z salonu. Podbieglam do pokoju, trzaskając przy tym drzwiami i całkowicie zapominając o tym, że prawdopodobnie Neymar jeszcze śpi, ale dla mnie nie było to teraz istotne. Usiadłam pod drzwiami i poprostu zaczęłam płakać.
-Vanessa, dlaczego płaczesz, co się stało?-usłyszałam głos chłopaka, musiał już wstać.
-Nic się nie stało, poprostu coś mi do oka wpadło.-westchnęłam.
-Kogo ty chcesz oszukać? I dlatego, że coś ci wpadło do oka, to trzaskasz drzwiami i tak bardzo płaczesz? Chodź wstawaj.-powiedział i podał mi dłoń.-To powiesz mi co się stało?
-No bo...-usiadłam na łóżku, a on obok mnie.-Po co ci to wiedzieć?
-Ciekawość.-odparł krótko.-No powiedz, proszę...
-Co byś zrobił, gdyby okazało się, że twoja matka ma brata, o którym nikt, nigdy nie wiedział?
-Sam nie wiem...Pogodził bym się z tym, jednak chyba dopiero po jakimś czasie.-westchnął.-To jest ten problem?
Pokiwałam twierdząco głową.
-A gdzie jest twoja mama? I dlaczego nie powiedziała ci, że ma brata?
-Moją matka nie żyje.-Spojżałam na niego. Jego oczy były jeszcze ciemniejsze niż normalnie. Martwił się. Albo mi się poprostu wydawało.
-Przepraszam, nie wiedziałem...
-Brała narkotyki, okazało się potem, że jej organizm był poprostu za słaby. Ale było już za późno.-sama nie wiedziałam po co mu to mówię. Poczułam, że poprostu musze to komuś powiedzieć. Nikt miał o tym nie wiedzieć, oprocz mnie, Luke'a, Taty i Miley.Chciałam to zachować dla siebie. Pamiętam ten dzień, jakby to było wczoraj. Miałam wtedy 8 lat.
Weszłam do salonu. Ojciec siedział na krześle przy stole, obok niego Luke. Płakał. W pomieszczeniu panowała dosyć dziwna atmosfera. Jak na nasz dom, to było...cicho, spokojnie?
-A gdzie jest mama?-zapytałam z uśmiechem.
-Mama nie żyje.
-Poszła gdzieś?
-To co słyszysz. Rano jak wyszliście do szkoły, mama zasłabła. Zadzwoniłem po pogotowie. W szpitalu okazało się, że mama wzięła za dużo czegoś bardzo niedobrego.-tłumaczył.
-Nie kocha nas?
-Kocha najbardziej na świeci, ale teraz mama jest aniołkiem, najpiękniejszym na świecie. Poprostu mama popełniła błąd, ale błędy zdążają się każdemu.-powiedział."
-Vanessa, jesteś tu?-usłyszałam głos Neymara.
-Tak, tak, przepraszam.
-Jak to jest?
-Co jest?-Nie zrozumiałam jego pytania.
-Stracić najbliższą osobę..
-Cholernie źle. Miałam wtedy 8 lat, mało mnie to wzruszyło, mało wtedy rozumiałam. Ale bolało...-znowu płakałam.-Czemu ona umarła? Może ty mi powiesz...
-Widocznie Bóg uznał, że już jest jej czas. Nikt tego nie wie, Vanessa, ale...Nie żałuj umarłych. Żałuj żywych.
Cześć kochani ♡
No to mamy juz 8 rozdział, jejku ostatnio tak mnie naszło na pisanie hahaha . Staram się żeby były w miarę długie, ale są takie...średnie? Hahahaha.
Kolejna część już czeka na opublikowanie, ale to zależy tylko od was, bo ja piszę dla was, a nie dla siebie. Znaczy dla siebie też, ale bardziej dla was 😂
5 kom=next