Stałam w drzwiach swojego pokoju, płacząc cicho.Rozejżałam się po pomieszczeniu zdając sobie sprawę, że prawdopodobnie ostatni raz w życiu widzę to miejsce. Wszystkie wspomnienia jak na złość powróciły i zkłębiły w mojej głowie. Kiedyś najpiękniejsze miejsce w całym moim życiu teraz wyglądało... Było tam pusto.
Usłyszałam krzyk mojego brata.
-Vanessa chodź, musimy już jechać!
Zarzuciłam na ramię torbę i westchnęłam: -No to papa...-po czym opuściłam pokój i zeszłam na dół po schodach.
Lukas stał pod drzwiami i ubierał czarne Converse.
-No siostra szybciej.-ponaglił mnie i spojżał na mnie.-Van, wiesz że ja też nie chcę, naprawde nie chcę... Muszę zostawić tutaj chłopaków, zespół. No wszystko co kocham. Jakoś musimy się z tym pogodzić.- Powiedział chcąc mnie jakoś pocieszyć, jednak nie wychodziło mu to zbytnio, bo sam był bardzo smutny.-Chodźmy.-powiedział i opuściliśmy dom.
Wysiedliśmy z taksówki, która zawoziła nas na lotnisko. Zauważyłam Justina, a że za 30 minut mieliśmy mieć samolot, to podeszłam do niego.
-O Van jesteś!-uśmiechnął się i przytulił mnie mocno, jakbyśmy rozstawali się na zawsze i nigdy już mieli nie zobaczyć. To kochałam w Justinie już od pierwszego spotkania; miał ogromne uczucia. Mimo tego, że sprawiał wrażenie łobuza, to miał naprawdę ogromne serce, wiedział też do kogo może się przywiązać, a do kogo nie, umiał odróżnić przyjaciela od osoby fałszywej. Podziwiałam go za to, bo naprawde niewiele jest teraz takich ludzi, można wręcz powiedzieć, że zazdrościłam mu tego "wyczucia" dobra i zła.
-Dusisz mnie.-powiedziałam ledwo słyszalnie.
-Przepraszam, ale bardzo, bardzo, bardzo będę tęskił. Wiesz jak bardzo?
-Jak?
-No to...spróbuj policzyć wszystkie gwiazdy na niebie.-uśmiechnął się.
Spojżałam na niego dziwnie, po czym przeniosłam swój wzrok na niebo.
-Ale...jest dzień.-zaśmiałam się.
-A no tak masz rację.-roześmiał się.-No to wiedz, że najbardziej. Kocham cię strasznie, i nie chcę, żebyś leciała do Barcelony.-powiedział, ale szybko sprostował swoją wypowiedź.-Po przyjacielsku, jak co...
-Co on tutaj robi?-nagle Luke pojawił się obok mnie.
-Hemmo, daj spokój...-chciałam go uspokoić, jednak Luke to Luke.
-Vanessa, musimy już iść na samolot.-pociągnął mnie za rękę.
-Daj nam pięć minut.-wtrącił Justin, a Luke zmierzył go wzrokiem i oddalił się.
-Obiecaj, że będziesz dzwonić, pisać czy tam cokolwiek, w każdej wolnej chwili.-jego oczy się rozszerzyły, a głos załamał.
-Obiecuję...
-I trzymam za ciebie kciuki, że poradzisz sobie tam, że znajdziesz zajebistych przyjaciół, i... że kiedyś mnie tam zaprosisz.-uśmiechnął się.
-Oh, Justin, zawsze, kiedy tylko będziesz chciał to przychodź, nie muszę cię zapraszać.-popłakałam się.
-Królewny nie płaczą.-powiedział patrząc mi w oczy.
-A ja nie jestem królewną, mog...-zaśmiałam się przez łzy.
-To, że nie znalazłaś jeszcze swojego księcia, to wcale nie świadczy o tym, że nie jesteś królewną.-przerwał mi a następnie przytulił.
Trwaliśmy jeszcze przez dłuższą chwilę tak wtuleni w siebie.
-Ekhemm...Vanessa idziemy.-usłyszałam głos brata gdzieś za sobą.
-Cześć Justin.-próbowałam się uśmiechnąć.
-Cześć Vanessa.-odparł po czym odszedł.
-Przyjedziemy tu jeszcze kiedyś, prawda?-zwróciłam się do starszego brata.
-Obiecuję ci to.-uśmiechnął się i zapiął pasy, bo tak nakazała stewardessa.
-No to...żegnaj Australio...-rozpłakałam się. Opuszczałam miejsce, które kocham, opuszczałam własny dom.
-Jezu, Vanessa nie płacz, błagam cię.-blondyn przytulił mnie.-Zaczynamy nowe życie, może lepsze, a może gorsze... Kto wie, ale trzeba być jak najlepszej myśli, bo bez wiary nic nie zdziałasz.-uśmiechał się, a ja to odwzajemniłam.
Nałożyłam na uszy słuchawki, i włączyłam piosenkę Eminema. Jakoś jego muzyka zawsze mi pomagała, dużo było w niej logicznego przekazu, wziętego z życia, z codzienności. Tak minął mi cały lot, w słuchaniu muzyki. Miałam zamknięte ocze, ale nie spałam.
Ktoś szturchnął mnie w ramię. Znałam tylko jedną osobę, która tak robiła.
-Co jest? -Zapytałam.
-Lądujemy, jak coś.-powiedział, a ja zdjęłam z uczu słuchawki i razem z telefonem schowałam do torby.
Usłyszałam komunikat o zapinaniu pasów i kilku innych rzeczach. Lądowaliśmy. Czyli byłam już w Hiszpanii.
20 minut później byliśmy już na lotnisku i czekaliśmy na taksówkę, która miała zawieść nas do cioci Miley.Nasze wszystkie rzeczy z domu były już u niej. Dosyć dawno się z nią nie widziałam, a była uroczą kobietą, opiekuńczą i troskliwą.
Podaliśmy taksówkarzowi adres do jej domu, a ten odpalił silnik i ruszył w wyznaczone miejscej. Hiszpania była naprawdę pięknym miastem.Wielu roześmianych ludzi, chodziło po ulicach było tu dużo fotoreporterów... aż za dużo. Okazało się, że Miley mieszka dosyć blisko lotniska. Taksówka zatrzymała się pod jednym z domów. Wysiedliśmy, a Luke zapłacił starszemu panu.
Rozejżałam się dookoła. Trochę na prawo, był dosyć dobrzr widoczny stadion.
-Lukey, co to jest za stadion?
-Camp Nou, stadion FC Barcelony. Wiesz co, weź mi siary nie rób, jak możesz tego nie wiedzieć.-Powiedział zirytowały.
-Nie interesuję się piłką nożną, więc skąd mam to wiedzieć? Pójdziemy tam?-skinęłam na Camp Nou.
-Też bym chciał...
-Halo? Żyjecie, czy widok samego stadionu już...
-Miley, jejku jak się stęskniłam.-krzyknęłam i pobiegłam do kobiety. Była młoda, bardzo ładna, i na szczęście tylko trochę wyższa ode mnie. Przytyliłam ją mocno.
-Kochani czekam na was już od wczoraj. Cześć Luke.-uśmiechnęła się gdy chłopak podszedł.
-Witaj ciociu.-pocałował ją w policzek i także przytulił.
-Oh, mówiłam ci, żebyś mówił mi Miley.
-Nie wypada proszę cioci, kultura nakazuje mi...być kulturalnym.- chciał się roześmiać.
-Nie wydurniaj się już, mądralo jeden.- powiedziała srogo, lecz serdecznie. Chwilę później śmialiśmy się całą trójką.
-Wchodźcie do domu.-otworzyła nam drzwi, a my weszliśmy do środka.
Jest 3 rodział lel <33
Dziękuję Wam za te komentarze pod ostatnimi postami, to motywuje bardzo :*
Super piszesz, strasznie mi się podoba :D
OdpowiedzUsuńCzekam na nexta <333
Świetny rozdział,czekam na kolejny i zapraszam do siebie <#
OdpowiedzUsuńKocham, kocham, kocham <3333
OdpowiedzUsuńCzekam z niecierpliwością na next'a <3333
Czekam na nexta :*
OdpowiedzUsuńKocham <3 :D zajebiście piszesz <3 kurde noo :/ jak można nie wiedzieć co to za stadion hahahah :P
OdpowiedzUsuńCzekam na next <3
Kocham, kocham, kocham bardzo ♡
OdpowiedzUsuńIdealny <3!
OdpowiedzUsuń